Kiedy godzinę przed samą drogą żona mnie spytała czy chcę iść powiedziałem, że nie. Znów będzie ciężko, znów będzie bolało, kolejne kryzysy, które trzeba będzie pokonywać.

Nie jestem masochistą i robienie tego tylko dlatego, że boli jest bez sensu. Jezus też nie chciał być ukrzyżowany bo lubił ból. Miałem jednak w kieszeni sporo intencji – w większości modlitwy za znajomych, i obcych ludzi, którzy są poza Kościołem. Obiecałem Bogu, że zaniosę te modlitwy i oddam ból za nich, a On obiecał mi, że dostaną kolejną szansę jaką ja dostałem kiedy się zgubiłem. Wiem, że dotrzyma słowa, dlatego całą sobotę się uśmiechałem – mimo tego cholernego bólu.