Po dojściu do celu- tzn. Wąwolnicy miałam dość. Wychodząc z Sanktuarium po kilkuminutowej modlitwie powiedziałam w głębi duszy - do siebie za rok pójdę znów. To nic, że ledwo co doszłam - pójdę znów tak było wspaniale........Jezu Kocham Cię...

Cały rok oczekiwałam z niepewnością i drżeniem serca,czy uda mi się przejść EDK. Było to bardzo
wielkie wyzwanie i momenty upadania podczas pielgrzymowania, ale za każdym razem upadania
w głębi serca wiedziałam, że na tą ucztę  zostałam zaproszona przez Boga, która była zakończona
wielkim zmęczeniem, bólem i łzami szczęścia w sanktuarium w Wąwolnicy.

Tegoroczna EDK była moją pierwszą. Miałem obawy czy dam radę dojść bo mam chory kręgosłup i jestem osobą trochę niepełnosprawną. Wybrałem czerwoną trasę. Wiem że modliła się za mnie mama bym dał radę.

Czytaj więcej...

W tym roku wychodząc na EDK-a miałem za sobą już bagaż doświadczeń z roku poprzedniego jednak byłem w zupełnie innej sytuacji. Tym razem złożyło się tak (prawdopodobnie za sprawą opatrzności) że na trasę wyruszałem bez żadnych znajomych i muszę powiedzieć że kiedy po kilku kilometrach będąc już samemu w lesie i niestety trochę zabłądziłem zdałem sobie sprawę że ta droga jest obrazem mojego życia.

Czytaj więcej...

"Gdzie kończą się siły tam zaczyna się Łaska Boska"
Wystarczyło 46 km i truizm stał się prawdą.

Wychodząc w piątek przed 19 z domu myślałam sobie, że dam radę, co to dla mnie 45,8 km, po tylu pielgrzymkach pieszych na Jasną Górę (ośmiu), to przecież tylko chwila. Dobra pogoda, zero deszczu, brak wiatru, nawet nie za zimno, gdzieniegdzie rozciągająca się mgła – romantycznie. Pierwsze trzy stacje, miałam wrażenie, że jestem gdzieś obok. Pewnie dlatego, że myślałam, że mam iść przed siebie i tyle. To było tak na zasadzie, ja idę moją drogą, a Pan Jezus swoją.

Czytaj więcej...

Przeszedłem w swoim długim życiu wiele Dróg i dróżek. Moja pierwsza EDK była niezwykłym doświadczeniem, jedynym w swoim rodzaju, ostatnie kilometry szedłem ze łzami w oczach - z bólu i bezsilności. Polecam EDK każdemu, duchowe flaki wywracają się na drugą stronę! Wielki szacun dla pomysłodawców i organizatorów.

W czasie EDK najbardziej podobały mi się te światełka w ciemności, to że idzie się wielką grupą, która w nocy zamiast spać postanawia spotkać się z Bogiem, przemyśleć swoje życie, swoje cierpienie, słabości ciała ofiarować Bogu. Dało mi to nadzieję, że w dzisiejszym świecie gdzie wierzyć jest trudno, są tacy jak ja "odmieńcy", dla których Bóg jest najważniejszy.

Tegoroczna EDK była już moją drugą. W tym roku wybrałam trasę niebieską. Jestem szczęśliwa, bo dałam radę. Pokonałam ból, zmęczenie, ciemność. Choć najgorszy z tego wszystkiego był ból. Ból, który pojawił się po pewnym czasie i był ciężki do zniesienia. Ale gdy w czasie wędrówki myślało się, że Jezus zna ból, to było jakoś łatwiej. Dzięki wpatrywaniu się w Jego cierpienie każdy krok stawał się prostszy.

Czytaj więcej...

Noc cudów, tych małych ledwo zauważalnych..ale jakże ważnych. Cudowny czas na spotkanie Jezusa w ciszy , modlitwie i świadectwie ludzi. Naprawde budujące doświadczenie.