Najtrudniej jest wstać, korci żeby położyć się gdzieś na trawie i leżeć aż nogi przestaną boleć. Ale ona nie przestają, a wstać trzeba.

Niedaleko dwunastej stacji siadłem na przystanku i czekałem na busa, osoba z którą szedłem poszła dalej. Miałem wtedy chwilę żeby pomyśleć i postanowiłem że nie złamię się tak łatwo. Nogi co chwila odmawiały mi posłuszeństwa a jedyną pomocą był parasol, o który się wspierałem. Ale po około pięciu minutach dogoniłem grupkę, z którą szedłem wcześniej i przeszedłem drogę do końca. Myśląc o EDK zaraz po powrocie do domu obiecałem sobie, że nigdy już nie pójdę na coś tak wymagającego, ale czy nie najłatwiej jest się poddać?