Ostatnie kilometry,nogi wyraźnie dają o sobie znać...

 idziemy przez las: tu leżą raz drzewa a raz błoto zasysa buty-na szczęście żadnego nie zgubiłam ;-) robi się widno...między smużkami deszczu widać kapliczkę i jest moc! Nogi jakby same pędzą. Następny cel,ostatni,kaplica w Wąwolnicy-radość na każdej twarzy i podziękowanie Bogu,że dał siły na przejście tej niezwykłej wędrówki. Dużo się działo,głównie duchowo. Cisza i panującą atmosfera dały możliwość indywidualnej modlitwy i rozważań zwłaszcza w okresie wielkiego postu. Organizacyjnie wszystko tak jak należy: trasa dobrze oznakowana, służby porządkowe a takze policja oraz pogotowie zawsze "pod ręką". Tego mi było trzeba. Czuje, że do zbliżających się Świąt jestem duchowo przygotowana. Mam nadzieję do zobaczenia za rok :-)