O EDK dowiedziałem się kilka dni wcześniej.
Chodziłem na pielgrzymki (35 km)  więc stwierdziłem że dam radę, mimo tego że miesiąc wcześniej skręciłem kostkę i ta dawała znać o sobie postanowiłem podjąć wyzwanie. Do końca był dylemat jaką trasę wybrać-padło na czerwoną...


Wyruszyłem z Lublina z grupą osób które tego samego dnia poznałem.
Po 3 stacji wiedziałem że nie będzie łatwo, pojawiły się pęcherze na stopach.
Po stacji 6 postanowiłem iść sam aby nie opóźniać marszu.
Z różańcem w ręku przechodziłem od stacji do stacji i w głębi  serca wiedziałem że z Bożą pomocą mimo wszystko uda mi się dojść do celu.
Przychodziły momenty gdzie sam z latarką maszerowałem po trasie a dookoła nie było nikogo, był tylko ON.
Modląc się słyszałem jak Jezus do mnie mówi, nie da się tego opisać, łzy które wtedy lały się po moich policzkach nie były łzami bólu.
Były to łzy szczęścia że mam przy sobie takiego wielkiego przyjaciela, który jest ze mną zawsze.
Po stacji 9 wiedziałem że z moimi stopami jest już źle, bałem się ściągnąć buty i zobaczyć co  tam się dzieje.
Ukojenie bólu przyszło przez odmawianie różańca , uświadomiłem sobie że z Jezusem nie ma rzeczy niemożliwych i maszerowałem przed siebie.
Jezus nadal mówił, słyszałem go w momentach jak byłem kompletnie sam, w szczerym polu.
ON wtedy podnosił mnie, a ogromny ból który czułem stał się błahostką.
Płakałem jak dziecko, wierzyłem jak mężczyzna...
Zatrzymywałem się jedynie na rozważania stacji bo im dłużej się zatrzymywałem ból stóp i mięśni się nasilał
Po 12 stacji nie zwracałem uwagi na to że boli, krok po kroku wiedziałem że jestem coraz bliżej.
Przed stacją 13 zobaczyłem na niebie 14 szybujących bocianów wiem że był to znak " Kamil już 13 stacja , dasz radę !"
O godzinie 10:30 dotarłem na miejsce wtedy też padały łzy szczęścia...
Podsumowując , EDK jest szansą na zmierzenie się z samym sobą.
Jest też szansą na pokonanie swojej pychy.
Tak naprawdę Ekstremalna Droga Krzyżowa to jedynie symboliczne przeżycie tego co musiał przejść Jezus.
Każde nasze życiowe problemy,trudności,rozczarowania, to nasza osobista Droga Krzyżowa i każdy ma inną.
Wiem tylko że z Jezusem nie muszę obawiać się niczego.  
Życzę wszystkim doświadczenia jego bliskości w codziennym życiu.
On jest z nami zawsze, tylko czasami tego nie zauważamy ,czasami unosimy się pychą czasami jesteśmy podatni na działanie złego ducha ale Jezus go przezwyciężył.
Pamiętajmy!
Z Jezusem mogę wszystko!